poniedziałek, 8 lutego 2016

Night Biking



A więc wszystko zaczęło się 7 lipca 2013r.
Usiadłem, jak co dzień przy komputerze z poranną herbatą (nie lubię kawy, nawet tej z wzorkami rodem z Mam Talent) i zacząłem przeglądać „fejsa”. Tym razem pod wakacyjnym zdjęciem Marzeny, ktoś polubił plakat „Night Biking”. Przecież Night to noc po angielskiemu, co nie? Z ciekawości zerknąłem w ów plakat.

„Śląskie AR”, czyli grupa osób z pasją i chęcią organizowania eventów. Tym razem wpadli na pomysł zorganizowania w mieście Katowice nocnego rajdu po Katowicach, oczywiście na rowerach. Czemu nie? Start zaplanowany był na godzinę 21:00 a końcówka o wschodzie słońca na hałdzie na Murckach. Postanowiłem, że wezmę udział. Niespodziewanie znajoma o przezwisku Rybka również wyłapała informacje o rajdzie, więc zabraliśmy się we dwoje. Tydzień później o 20:40 już byliśmy na miejscu zbiórki. Było nas około 70 osób, i pewnie tak jak my, nikt nie wiedział jak to będzie wyglądać, i gdzie będziemy jechać. Po ogłoszeniach parafialnych i włączeniu świateł ruszyliśmy z Muchowca w stronę Giszowca. Po drodze mijaliśmy kilku paparazzi, jak się później okazało, zrobili z nami wywiad do gazety wyborczej, której nigdzie potem nie mogłem znaleźć. Tempo z początku nie było za szybkie, a peletonem dowodziła żółta odblaskowa koszulka (czytaj: Szymon) a na końcu zaś pomarańczowe koszulki z medykami. Po środku jechali zaś panowie na „szybszych” rowerach, którzy czuwali by ekipa nie robiła zbytnio dużych odstępów.




Ale nie trzeba było długo czekać na zatrzymanie, gdyż nikt nie wziął pod uwagę, że z górki jedni zjeżdżają szybciej a inni wolniej. I tak gdzieś między Janowem a Giszowcem rozpadliśmy się na dwie ekipy. Przód a wraz z nim ja tak szybko zjeżdżaliśmy, że po pewnym czasie zauważyłem, że nie mam nikogo na plecach nikt za mną nie jedzie. Okazało się, że tamci z tyłu pojechali gdzie indziej. Ale po czasie się jednak odnaleźliśmy. Co jakiś czas były przerwy. Te dłuższe, i te eksploatacyjne, by tył mógł nadgonić przód. Można było się napić herbaty z termosu i coś zjeść. Niektórzy też mieli ze sobą kawę (nie lubię kawy, nawet tej z mleczkiem). Po 23, kiedy już gwiazdy na niebie latają, jazda między gąszczami drzew nabiera swoich uroków. Jadąc krętymi ścieżkami przez las, na zakręcie przed sobą widzimy chmarę czerwonych tylnych światełek. Za sobą, gdy ktoś odważy się obrócić, zauważy kilkadziesiąt białych lampek, które się nawzajem wyścigają. W takich warunkach wyostrzają się zmysły, i jazda staje się o wiele ciekawsza niż za dnia




Ciekawszymi punktami podczas pierwszej edycji był przejazd przez ulicę Mariacką o godzinie 1 w nocy. Imprezowicze przecierali oczy ze zdumienia, a ich komentarze pod wpływem alkoholu rozbrajały każdego. Były też balownicy, którzy chcieli częstować rowerzystów, jednak nikt z oferty nie skorzystał. Oprócz ulicy Mariackiej, przejeżdżaliśmy też pod nowo wybudowanym tunelem nieopodal dworca, honorowa rundka wokół ronda i przejazd przez Silesię City Center. Obsługa sklepu także była zdziwiona, kiedy stado rowerzystów wtargnęło na teren sklepu. Jedna osoba nawet zapytała się, czy może skorzystać z czajnika i zagotować wodę! Ale musieliśmy z Rybką przez to zmienić miejsce postoju (nie lubię zapachu kawy), bo Rybka by nie zniosła mojego narzekania.

Silesia City Center - Atak rowerów
Podczas jazdy wielokrotnie zdarzały się sytuacje, że przebiła się dętka czy komuś skrzywiła się kierownica podczas upadku. Na szczęście w grupie byli spece od szybkich napraw niczym wymiana kół w wyścigach formuły 1. Mimo przeszkód większość z nas dotarła na końcowy punkt – hałdę na Murckach. Punktem kulminacyjnym było wciągnięcie roweru na samą górę, by poczuć „nogi” po 8 godzinach jazdy. Po krótkich przemówieniach nadszedł czas na niespodziewane nagrody. Dla uczestników były losowane upominki w postaci koszulek, pen drive’wów, chust czy bidonów. Warto także zaznaczyć, że do mety dojechało zaledwie 40 osób. Potem już tylko czekaliśmy na wschód słońca i byliśmy gotowi na drogę powrotną. Pierwszy Night Biking miał 86km.


Poza edycją lipcową, były też rajdy w sierpniu i we wrześniu, oraz październikowy, który był na nieco innych zasadach (18:00 – 0:00). III edycja cieszyła się największym zainteresowaniem, gdyż przybyło na nią 203 rowerzystów. Fejsbukowicze umawiali się także w zimowych porach, jednak ja zmuszony byłem uczyć się epok na polski i nie mogłem się bawić wspólnie z rowerzystami. Nowy sezon rozpoczęła edycja kwietniowa, jednak i wtedy zmuszony byłem zgłębiać informacje o bohaterach romantycznych i czym było Exegi Monumentum. I tak dalej, dopiero w czerwcu udało mi się przybyć po roku nieobecności.

Październikowy rajd do północy. Meta: Katowice Spodek
Pierwsza pełna edycja 2014 roku była Inna niż wszystkie. Podczas pierwszych edycji trasa ściśle zamykała się w obrębie Katowic. Tym razem do Katowic, nie licząc startu, przybyliśmy dopiero o 3:30! Był to także pierwszy Night Biking z przygotowanymi dla nas atrakcjami. Zahaczyliśmy o szlak industriady w Świętochłowicach, gdzie dotarliśmy pod zabytkowe szyby pokopalniane. Czekał tam na nas pokaz „Światło-dźwięk”. Można było także zaopatrzyć się w gorące jedzenie na straganach, czy kawę (której tak bardzo nie lubię). Następnie zwiedzanie schronu bojowego, który był otwarty nocą tylko dla nas. Tegoroczna trasa wiodła nas przez Rudę Śląską, Chorzów, Świętochłowice, Bytom, Siemianowice Śląskie, Czeladź i Sosnowiec. Wrażenia były niecodzienne, gdyż nocą zwiedzaliśmy obce dla nas miasta. 

Chcesz zabrać się na kolejną edycję Night Bikingu? Nie ma problemu. Pamiętaj jednak o kilku rzeczach:
- oświetlenie roweru z przodu i z tyłu (w praktyce można się bez tego obejść)
- kanapki i inne jedzonko
- coś do picia (jak ktoś lubi to kawa)
- plecak
- bluza i kurtka (o godzinie 4:00 jest bardzo zimno)

Aby być na bieżąco polub na Facebooku stronę „Śląskie AR” oraz polub grupę „Night Biking”.

POLECAM :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz