niedziela, 1 marca 2020

Wywiad z Panią od placków - Gdzie mieszkaniec Kołobrzegu spędza wakacje?

Z zamysłem zjedzenia obiadu tym razem sam, poszedłem pozwiedzać resztę okolicznych knajp, obok których tylko przechodziłem. Ileż można jeść te przepyszne rybki, smakujące jak cudowne ptasie mleczko. 

Moje oczy zaczęły wędrować po kamienicy, z apartamentami mieszkalnymi na górze. Na najwyższym piętrze wiszą ręczniki, z przewagą koloru zielonego. Piętro niżej rower na balkonie i miotła, spoglądająca na smażalnię, za sprawą zawieszonej na kiju maskotce. Jeszcze niżej ktoś się przewrócił, i spoglądał płaczliwie na swoich rodziców, którzy zajęci byli telefonami. Nie było to jednak dziwne, gdyż państwo wypożyczali rowery z systemu kołobrzeskich rowerów miejskich. Dalej na prawo wspomniana już smażalnia, w której roiło się jak w ulu czy mrowisku. Wten nadeszła ona, królowa roju, która zaczęła rozdawać pokarmy swoim podwładnym i giermkom. Sprawiedliwie porcja po porcji, po czym zniknęła w swojej komnacie. Tylko obok coś jakby pusto, co tam jest? 



Smażalnia placków, to tam mój wzrok zakończył wędrówkę po malowniczym zboczu kamienicy. Samotna pani za ladą przykuła moją uwagę, coś jak wybór tego szczęśliwej zdrapki z ręki. Smutna wzrokiem dziewczyna zerknęła, czy zamierzam faktycznie coś u niej zamówić. Widać było w oczach nawoływanie do popełnienia zbrodni doskonałej - kupić ile się da, by pęknąć od przejedzenia. 

Menu proste, dania z nazwy brzmią smacznie, pojedziemy więc tradycyjnie - placki ziemniaczane z gulaszem po węgiersku. Jedzenie zamówione, zapłacone i przekazane na kuchnię. Urocza pani Placek stoi jednak przy kasie, i ucieka gdzieś wzrokiem, to na okno, to na sól stojącą przed nią. 

- A Pani jest z Kołobrzegu może? 
- ... eee tak. 
- I co, jak to jest mieszkać nad morzem.? 
- Hmm normalnie, od urodzenia tu mieszkam - zaśmiała się, lekko rozweselając atmosferę tego żałobnego nastroju naleśnikolandii 
- Zawsze mnie ciekawiło jak tu wygląda poza sezonem, faktycznie całe to miejsce pustoszeje? - bez namysłu ciągnę za język plackową damę 
- Kompletnie pusto jest poza sezonem, praktycznie całe miasto zamyka interes po 20 sierpnia, wszystkie budki przybrzeżne i przydrożne są zamykane i otwierane dopiero przed następnym sezonem. 

A chciałem wybrać się na wakacje początkowo pod koniec sierpnia. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mógłbym tej rozmowy w ogóle nie odbyć, ani zjeść żadnej ryby czy gofra. 
- Wie Pani, przyjechałem tu na początku tygodnia, i jest to niesamowite, że już siódmy dzień z rzędu jest bezchmurna i słoneczna pogoda. Gdy wyjeżdżałem ze Śląska, przez ostatnie dwa tygodnie lało i było zimno. 
- Ale to dopiero pierwszy tydzień ładnej pogody. Przez ten cały czas jej w ogóle nie było. Rok temu w tym okresie non stop lało. To szczęście, że trafiła nam się taka pogoda - kolejny radosny uśmiech plackowej pani, spoglądający na mnie, tymczasem z kuchni zaczął docierać zapach smażonych placków z masy ziemniaczanej 
- Zawsze mnie to zastanawiało ... gdzie mieszkańcy morza spędzają wakacje? 
- Jeździmy w górę, takie to dziwne? Hahaha, tam jest sezon przez cały rok, nie to co u nas. My jeździmy do nich, oni jeżdżą do nas. Ale częściej nad jeziora, nad wodę, skoro morze mamy cały rok. 
- No tak... ale zauważyłem sporo Niemców tutaj 
- Tak, ludzie z Niemiec znacznie częściej odwiedzają polskie morze, nie to co --- 
- PLACKIIII!!! 

Rozmowę przerwała nam kuchenna ręka, która zaserwowała węgierski specjał. Niegrzecznie byłoby stać z talerzem i kontynuować rozmowę, którą sam zacząłem, więc podziękowałem, i zająłem miejsce. 

Nie zdążyłem ugryźć kęsa, a Pani Plackowa powiedziała jeszcze bardziej radosnym głosem "Do widzenia!". Hej, co jest, gdzie ona idzie? Przecież zaraz miałem ją zagadać o wspólne mycie naczyń na zapleczu ... Zerkam za siebie, przyszedł po nią jej luby, z którym oddaliła się w stronę zachodzącego słońca przez park, a mnie pozostało dokończenie placków w samotności. Nie wyglądały tak smacznie jak się zapowiadało. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz